Zawsze mnie ciekawiło, co się stanie, kiedy uwierzę, że szczęście zależy od pozbycia się toksycznych ludzi ze swego otoczenia, i okaże się, że to ja właśnie taką osobą jestem.
O wiele łatwiej dostrzec toksyczność w innych, trudniej w sobie.
Przekonanie, że za moje niepowodzenia odpowiadają inni, ci „toksyczni” jest dziecinne i naiwne. Ja sam odpowiadam za swoje szczęście i nieszczęście.

Nie ma toksycznych ludzi, są tylko toksyczne relacje.
Czemu?
Po pierwsze, nie przypadkowo spotykamy na swej ścieżce „toksycznych”. Zazwyczaj sami ich wywołujemy i znajdujemy. Usuwanie ich nie zawsze jest możliwe i nie rozwiązuje problemu. Zamiast tego lepiej zrozumieć, postawić granice, nie dać się wykorzystywać i wydorośleć. Potem możemy zdecydować, co zrobić z daną relacją.
Toksyczny związek – zawsze powinien skłaniać do uwagi na siebie.
Po drugie, określenie takie sugeruje, że cała odpowiedzialność za trudną relację leży po stronie tego drugiego,, toksycznego”. W ten sposób albo się rozgrzeszamy, albo identyfikujemy z rolą ofiary. A jak powiedział Hellinger „bycie ofiarą jest wyrafinowanym sposobem zemsty” 😉
Po trzecie, „toksyczni ludzie” to etykieta. A etykiety osłabiają, upraszczają i zatrzymują zmianę.
Jestem ciekaw, co Wy sądzicie na ten temat?
===================
🍀 PSYCHOTERAPIA
(Warszawa, terapia ONLINE)
Jeśli:
Potrzebujesz wsparcia
Rozmowy,
konsultacji
Jesteś zainteresowana/y psychoterapią, Ustawieniami Systemowymi
… mogę Ci pomóc
501 732 110;
info@martinwalczak.pl
martinwalczak pl
Zapraszam 🙂